Na cmentarnej ziemi
Tyle ich wyrosło na cmentarnej ziemi
Tylu ich spoczywa – w ziemi otuleni
Znani, nieznani – tu, tam rozproszeni.
Krzyże znaczą pamięć – byli i ich brak
Tym, co rozproszeni – da się znaki dać …
Strzela płomień znicza w górę
Wzywa do modlitwy
Zadrży ciało ze wzruszenia
Przemijanie – kolej życia wszystkim.
Zimna płyta, na niej kwiaty
Tu plącze się myśl
Byli – i ich brak
I chcieliby żyć …
Szemrze wicher pośród krzyży
Jakby w zadumie
Nić łączności trzyma z czasem
On tylko tak umie.
Na niebiosach słonko wyjrzy
Spogląda – czy wierzy?
- Zdrowaś Mario – modły słyszy
Liczebność, ogromem pacierzy.
Maria Miśkowska
U progu jesieni
Georginie jeszcze w pysznej kreacji bordo
i zieleń w pojedynku z żółcią póki co zwycięża,
ale niebo już coraz częściej sinieje od chłodu
i deszcze natrętnie pukają do okien.
Dzikie gęsi odkrzyczały swój odlot w przestworzach,
wytrącając z zadumy psa refleksjonistę,
łazikujący kot pręży grzbiet przed drzwiami domu,
skruszony jak syn marnotrawny.
Pluszowość domu spręża się w przyciąganiu,
dalekie przestrzenie przygasają w szufladach wspomnień,
a ogień na kominku rży jak koń złotogrzywy
pewny swej pozycji króla czterech ścian.
Danuta Ewa Skalska
Uroki jesieni
W październikowym słońcu, lśnią wody Radomki.
Rzeka niesie ze sobą, liście bursztynowe.
Wieczorem mleczny opar, skrywa pola łąki.
Poranna chłodna rosa, jak łzy brylantowe.
Szeleści pod stopami, wielobarwny dywan.
Szmaragdowe igliwie, tkwi w gałęziach sosny.
Gil oraz jemiołuszka z północy przybywa.
Czasem pod chmurą słychać, gęsi krzyk żałosny.
Już zawitała jesień, barwna ale smutna.
Wschodzące rano słońce, zorzami się mieni.
Płaczącej wierzby łozy, jak szata pokutna.
Pochylają się nisko, aż do samej ziemi.
Na przekór tej jesieni, zakwita stokrotka.
Jest jak jesienna miłość, nie straszne jej chłody.
Dojrzała jest jak wino, pachnąca i słodka.
Ukrywa się przed ludźmi, ma swoje powody.
Mówią jesienna miłość, choć zakwitła latem.
Nie milkną czułe słowa, bo tęsknią do siebie.
Miłość w falach eteru, las jest dla nich swatem.
Czy spotkają się kiedyś, nikt z nich o tym nie wie.
Jacek Kwiecień