Ozimina
Kiedy jesień pokryje pola czarnym płaszczem,
ozimina przebija tę powłokę smutku,
zimowemu skostnieniu stawia się odważnie,
w zaciszu dobrej ziemi wzrasta pomalutku.
A gdy zima pozbiera stosy swoich pierzyn
i wyniesie się wściekła parskając zawieją,
ozimina sprężysta już szczotką się jeży,
a pola po ascezie zimowej młodnieją.
Podobnie czasem człowiek w ukryciu dojrzewa
odkrywając nieznane, co się w nim rozrasta,
aby wreszcie spróbować wyszeptać, wyśpiewać
słowa, gotowe czasem zamki wznieść na piaskach.
Tabor
Kiedy tabor przejeżdżał przez wieś
zjednoczony świat dorosłych
w napięciu stawał na czatach.
Kobiety nerwowo liczyły drób
i pieczętowały obejścia
serią kłódek rożnego kalibru.
A dzieci w zajęczych podskokach
pędziły ku egzotyce
Cygany jadą! – rozsyłały wici wśród zagród.
Olśnione królestwem inności
chłonęły barwne obrazy
stojąc na pasach chodników
zamienione w słupki soli.
Z korowodu brezentowych bud
wytryskiwały bose Cyganki
opętane misją wróżenia
leciały do nieufnych domostw
na balonach spódnic.
Na kozłach wąsaci Cyganie
ssali wielkie, żółte faje
groźnie trzaskając z batów.
Gołe cyganiątka toczyły fajerki
po asfalcie.
Wieczorem domy puchły od skarg:
te Cyganichy ogłupiają oczami
pod nosami gospodyń
pchały pod kiecki
zaduszone kury.
A nocą tabor zatrzyma się
na popas w lesie
będą wcinać pieczyste
i tańczyć pod dachem nieba
aż zblednie noc.
Dzieci zazdrościły nocnym ptakom
widzom leśnego spektaklu
i nie żałowały nawet
straconego niedzielnego obiadu.
Cud Narodzenia
Na wschodzie
wiatr unosi żaluzje chmur
księżycowe wrota
do Niebieskiego Betlejem
świecą blado jak podpłomyk.
A na zachodzie
morelowa tafla zorzy
szatę dla Świętej Panienki
wykroją z niej Aniołowie.
Ziemia cała w biel zaszyta
jak pustynia w blasku manny
co nią Ojciec przed wiekami
nakarmił zgłodniałą rzeszę
drzewa – piastunki serdeczne
wyciągają czarne ręce
by dziecinę w nich utulić.
A wędrowiec co samotnie
ku matczynej zmierza chacie
sercem Świętego Krzysztofa
obejmuje świat z miłością.