Pro memoria Danuta Ewa Skalska 1955 – 2025
Emerytowana polonistka, pasjonatka literatury, teatru, muzyki, malarstwa. Poetka, prozaiczka, autorka inscenizacji i sztuk teatralnych dla dzieci.
Wydała cztery książki (poezja i proza), publikowała w prasie literackiej i regionalnej.
Była laureatką ponad pięćdziesięciu ogólnopolskich i regionalnych konkursów literackich. Należała do Stowarzyszenia Autorów Polskich Oddział II w Warszawie, Grupy Literackiej „Wiklina” w Skarżysku -Kamiennej, od wielu lat prowadziła Koło Literackie „Ozimina” w Przysusze.
Droga Danusiu!
Z wielkim żalem żegnamy Ciebie, naszą koleżankę, miłą, sympatyczną, aktywną, zaangażowaną w życie społeczne. Spotkania literackie pod Twoim kierownictwem były czystą przyjemnością i uskrzydleniem poetyckich poczynań. Wspierałaś nasz rozwój osobisty i pasję wyrażania myśli, emocji i obrazów za pomocą słów aby każdy z nas mógł poczuć radość i satysfakcję. Byłaś mistrzynią języka ojczystego i delikatnie podsuwałaś sposoby „malowania słowami wierszy”. Jak powiedziała Wisława Szymborski „W języku poezji gdzie każde słowo się waży nic już zwyczajne i normalne nie jest”. W naszych sercach zawsze będziesz twórczynią nawet po tej drugiej stronie błękitu.
W imieniu Koła Literackiego „Ozimina” - Teresa Sobolewska, Elżbieta Niewadzisz
Dawniej
Wiosną bocianim szlakiem
brodziliśmy po podmokłych łąkach,
by wyławiać kaczeńce pulchne i żółciutkie
jak kacze pisklęta.
W wigilię Zielonych Świątek
chłopcy znikali za snopami tataraku,
przytarganymi z mulistego stawu.
Dziewczynki maiły okna,
dopieszczały zielone rolety.
W czerwcu pomagałyśmy mamom
wić wianuszki na Oktawę
Bożego Ciała. Rozchodnik sypał
kruszynami słońca. Macierzanka roniła krople krwi. Woń polnego kadzidła
przywoływała dostojny chłód
kościelnych ścian.
W pełni lata pławiliśmy się w rzece
jak źrebięta. Umorusani jagodowym
atramentem, odkrywaliśmy nieznane połacie
lasu. Rozbrykane krowy, płochliwe owieczki
i rozgadane gęsi wodziły za nos swych pasterzy.
Jesień pachniała kartoflami
zjadanymi z usmoloną skórką,
zatrzęsieniem owoców i grzybów,
niektórych już dzisiaj wymarłych.
Przepadł smak bieli gotowanych w trzech
wodach i strzępiastych czarnych
kowali. Pysznych w pierogach.
A zimą wyprawialiśmy harce na nartach i saneczkach
własnej roboty.
Wieczorami kobiece pogaduchy,
niezgrabne przęślice z kądzielą
jak wata cukrowa, kapusta z grochem,
placek, orzechy. Dom zagęszczony
zmorami, upiorami, czarownicami.
Słuchaliśmy z wypiekami na twarzach.
Było lepsze niż telewizyjny horror.
To było dawno. Telewizja dopiero w powijakach.
Świat bez laptopów i telefonów komórkowych
otwierał dla nas bezkresne ramiona.
Tamto życie nie ma równego sobie.
Moje najlepsze lata.
Danuta Ewa Skalska